czwartek, 12 maja 2011

Wolsztyn i Hania

Jak już wspomniałem, wyjazd się udał. Z testu spalania zrezygnowaliśmy. W jedną stronę przejechanie 60 km zajęło nam... 3 godziny, z czego większość w 20 kilometrowym korku. W drugą Tomek rzadko kiedy schodził poniżej 100 km/h. To CUD, że 40 litrów starczyło nam na te 120 kilometrów...

Po raz pierwszy do ekipy dołączył jej ostatni, tajemniczy element - Hania.
Była to pierwsza okazja, żeby ekipa się dotarła... I jak to przy docieraniu bywa, trochę iskrzyło :) Wszyscy się pogubili, Tomek poszedł w tłum ze swoją partnerką, Dzienka zrobiła mega rozwałkę... Hania dzielnie to przetrzymała. Ogólnie wyszedł niezły sajgon, ale to dobrze rokuje na przyszłość - nie będziemy się ze sobą nudzić.
W chwili obecnej szukam speca, który ogarnie mi przegniłe hamulce. Jak dobrze pójdzie już w przyszłym tygodniu Wanda odzyska zdrowie i będziemy mogli pomyśleć o kolejnych wycieczkach.

Dziejek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz