piątek, 27 maja 2011

Suwalszczyzna zdobyta

Jak już Dziejek napisał wcześniej, pojechałem Wandą do domu. Pierwsze 200 km z Poznania do Wielkich Radowisk udało się przebyć bez żadnych problemów. Po krótkim postoju ruszyłem dalej. Ostateczny cel podróży to Suwalszczyzna. Wybrałem się tym razem w podróż służbową Wandą, ponieważ UNO odmówiło chwilowo wszelkiej współpracy, najpierw problemy z hamulcami, które z pomocą Dziejka udało się rozwiązać na parkingu pod blokiem. Potem jednak nawalił alternator i w końcu nieunikniona była wizyta w warsztacie. Warsztat jak to firma usługowa czasem wskazuje jeden termin realizacji zlecenia, a potem go zmienia... na późniejszy. Tak było w tym przypadku. Mając jednak alternatywny, własny pojazd, śmiało wyruszyłem w podróż naszym Wartburgiem. Pierwszy dzień jazdy zakończył się nad jeziorem Wigry po przebyciu 607 km.

Średnie spalanie (sprawdzane dokładnie po raz pierwszy w trakcie naszego użytkowania Wandy) wyniosło 7,7 l mieszanki na 100km. W ten sposób uzyskaliśmy nareszcie odpowiedź ile realnie może nas kosztować Złombol. Oczywiście dojdą jeszcze bagaże, dodatkowi pasażerowie, ale znamy już mniej więcej apetyt Wandzi na paliwo w dłuższej trasie, w okresie letnim. Wskazówka prędkościomierza w czasie przejazdu nie przekraczała 95 km/h, a zasadniczo oscylowała w granicach 80 km/h.

Wrażenia z jazdy, niesamowite. Klimatyzacja działa bez zarzutu (otwarty szyberdach oraz uchylone okna doskonale sprawdzają się nawet w dużym upale).
Wskaźnik temperatury pozwalał na ręczną regulację - włączanie i wyłączanie wentylatora w razie potrzeb. System ten utrzymamy prawdopodobnie także na kolejnych trasach.

Tomek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz