niedziela, 9 stycznia 2011

Z innego punktu widzenia

Nadszedł Nowy Rok 2011, powitany przez nas hucznie i oryginalnie nad ciepłym, egzotycznym morzem – Bałtykiem :)
Ogłoszono trasę Złombolu 2011: Katowice – Loch Ness. Zabrzmiało to bardzo zachęcająco. Wciąż myśląc o wyjeździe w kategorii marzeń zaczęliśmy rozważać jakim samochodem dałoby się pojechać. Wchodził w grę Maluch, Skoda Favorit lub Wartburg. Polonez i Kant jako mało ekonomiczne, a przede wszystkim awaryjne (z własnych doświadczeń) nie były brane pod uwagę. Trochę poważnie, ale chyba nadal bardziej dla zabawy rozpoczęliśmy przeglądanie ogłoszeń.
W środę 05.01.2011 w serwisie aukcyjnym zauważyliśmy ciekawy wehikuł - Wartburg, w nietypowym czerwonym kolorze, z niedużym przebiegiem, za regulaminową stawkę. Na zdjęciach prezentował się nieźle.

Czwartek 06.01.2010 poważnie zastanawialiśmy się nad obejrzeniem ww. samochodu. Nikt z nas wcześniej nie jeździł dwusuwem. Przeglądaliśmy różne fora, opinie, obejrzeliśmy obrazki i zdjęcia. W końcu dzwonimy do właściciela z zapytaniem, czy oferta jest aktualna i czy moglibyśmy go obejrzeć. Sprawdziliśmy jeszcze czy jakaś załoga jechała Wartburgiem na Złombolu i czy dotarli do celu. Wujek Google dał odpowiedź pozytywną.
Nazajutrz pojechaliśmy obejrzeć zagadkowy pojazd. Po drodze śmialiśmy się z tego pomysłu, i zastanawialiśmy się jak będzie wyglądał Wartburg z bliska. W świetny humor wprawiła nas myśl, że możemy nim wracać, jeszcze tego samego dnia. Żartom nie było końca. Obstawialiśmy, kto będzie prowadził dwutakta i jak takim wozem się jeździ.
Dotarliśmy na miejsce. Nawigacja i kilku tubylców doprowadziły nas pod odpowiedni dom. Weszliśmy, właściciel zaprowadził nas od razu do garażu, żeby pokazać nam oferowany samochód. Naszym oczom po raz pierwszy ukazał się Wartburg. Samochód duży, na pierwszy rzut oka zadbany, zaczęliśmy oglądać go szczegółowo. Najpierw karoseria, podwozie, zawieszenie, podłoga. Zajrzeliśmy pod maskę, a tam malutki silniczek i mnóstwo wolnego miejsca... słowem dwusuw, trzy cylindry. Nieco rdzy tu i tam nie przeraziło nas, w końcu to już niemal zabytek. Odpalił niemal za pierwszym razem i wybraliśmy się na jazdę próbną. Wrażenia z jazdy niezapomniane, zupełnie inna maszyna niż współczesne samochody, było ciekawie.
Zupełnym przypadkiem mieliśmy przygotowane po kilkaset złotych, a w teczce nieznana nam siła umieściła wzór umowy kupna/sprzedaży samochodu. Zdecydowaliśmy się na zakup.

Tomek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz